Moja droga narciarska, czyli dlaczego chcesz aby Twoje dziecko trenowało narciarstwo alpejskie?
Przygodę z narciarstwem zacząłem od… jazdy na sankach. Gdy tylko nauczyłem się chodzić, pojechałem z moim tatą, instruktorem narciarstwa z ponad 20-letnim doświadczeniem, na pierwszy wyjazd narciarski do Szczyrku. Z relacji rodziców wiem, że jakiekolwiek próby przekonania mnie do spróbowania narciarstwa spełzły na niczym, a od pierwszych kroków na nartach zdecydowanie wolałem jazdę na sankach. Jak łatwo się domyślić, tata nie tak wyobrażał sobie ten wyjazd. Na szczęście, ostatniego dnia pobytu w górach, trwające 6 dni negocjacje przyniosły efekt i w końcu założyłem swoje pierwsze narty – żółte polsporty. Zestaw uzupełniały: 3 numery za duże czerwone buty, żółte ocieplane spodnie, kurtka po starszym kuzynie i 15 cm za długie kije. Następne 2 sezony spędzałem na wyjazdach z rodzicami, przekonując się coraz bardziej do narciarstwa wa.
(archiwum prywatne)
Kiedy opanowałem już podstawy takie jak samodzielne zatrzymywanie się czy jazda na wyciągu rodzice zapisali mnie do szkółki narciarskiej klubu DESKI. Jako zawodnik spędziłem tam ponad 10 lat. Miałem okazję zgłębiać tajniki narciarstwa pod okiem wybitnych trenerów – Ludwika Majlerta, Andrzej Łodzińskiego czy Janusza Pawlika.
Szybko trafiłem do grupy sportowej, gdzie uczyłem się techniki slalomu i slalomu giganta. W 1998 roku wystartowałem w pierwszych zawodach Ligi narciarskiej, organizowanej przez Polski Związek Narciarski. Niewiele pamiętam z pierwszych startów, poza tym, że do czołówki zawsze sporo mi brakowało. Konsekwentna praca na treningach przyniosła jednak efekty. Ostatni sezon startów w Lidze to już regularne miejsca w pierwszej dziesiątce.
(archiwum prywatne)
Wiek młodzieżowy 12-16 lat to już regularne treningi, starty w zawodach z cyklu Pucharu Polski. Jednocześnie rodzice nie pozwalali na zachwianie równowagi pomiędzy narciarstwem a szkołą. Układ był prosty – są zaległości w szkole, nie ma wyjazdu w góry. Pamiętam, że im więcej jeździłem, tym lepsze miałem oceny. Kiedy sezon się kończył, różnie z tym bywało. Stara zasada ,,im mniej masz czasu, tym lepiej go wykorzystujesz’’ w moim przypadku sprawdzała się w 100%.
(archiwum prywatne)
Osiągnięcie wieku juniora i starty w zawodach FIS to był już poziom przekraczający możliwości organizacyjne i finansowe rodziców. Co więcej, zdecydowałem rozwijać swoją drugą pasję, jaką było narciarstwo wodne. Trenowanie dwóch dyscyplin jednocześnie było nie do pogodzenia. W wieku 17 lat pozyskaniu stopnia pomocnika instruktora zacząłem dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi adeptami narciarstwa. W sezonie 2008/2009 z powodzeniem ukończyłem Centralny Kurs Instruktorski z jednym z najlepszych wyników w kategorii jazdy technicznej oraz jazdy sportowej na przestrzeni ostatnich kilku lat.
(archiwum własne)
Przez kilka sezonów prowadziłem wraz z Jankiem Wojtiukiem grupę sportową „DeSki Fighters”. Będąc już na studiach, brałem udział w zawodach z cyklu Winter Cup oraz Akademickich Mistrzostwach Polski.
(Skifoto.pl)
Okres studiowania i czynny udział w sekcji narciarskiej Uniwersytetu Warszawskiego, to najlepszy okres w mojej przygodzie z narciarstwem. Przyjaźnie i znajomości zawarte w tamtym okresie trwają do dziś. Ponadto, po wielu latach treningów, wstawania przed świtem poznałem narciarstwo od strony … bardziej towarzyskiej ;).
(Skiwojownik.pl)
W trakcie wielu lat spędzonych na nartach nauczyłem się wielu rzeczy. Lata treningów i startów w zawodach nauczyły mnie m.in. samodyscypliny, woli walki oraz umiejętności radzenia sobie ze stresem.
To cechy, bez których ciężko by było funkcjonować w dzisiejszym świecie. I z perspektywy czasu wiem, że najbardziej do życia przygotował mnie najpiękniejszy sport, jakim jest narciarstwo alpejskie.
I dlatego wszystkim rodzicom, którzy zastanawiają się, czy warto zapisać swoje dziecko do klubu narciarskiego, odpowiadam krótko – WARTO.
Piotr Hugues